Po ostatnim wpisie miałam niedosyt, że nie poruszyłam pewnej bardzo kontrowersyjnej kwestii związanej z pochwałami. Chodzi oczywiście o nagradzanie.
Absolutnie nie można doprowadzić do sytuacji, w której KAŻDE zajęcia będą nagradzane! Nie ważne, czy jest to pieczątka, naklejka, czy jakaś słodycz. Dziecko nauczy się, że ćwiczy po to, aby to dostać. Bywa też, że rodzice obiecują dziecku nagrody po zajęciach; np. "Jeśli będziesz grzeczny, to pójdziemy na lody". Przecież nie o to w tym wszystkim chodzi! Oczywiście, malucha trudniej przekonać, że robi coś dla swojego własnego dobra. Warto, a nawet trzeba go do tego zachęcać na rozmaite sposoby, ale nie można popaść w rytuał nagrody!
Nie oznacza to jednak, że mówię definitywne "nie" metodzie behawioralnej. Każda metoda ma swoje dobre i złe strony; myślę, że dobrze jest, jeśli z każdej wyciągniemy to, co rzeczywiście przyda nam się w naszej pracy, coś, co pomoże uruchomić konkretne mechanizmy. To tak tytułem dygresji ;-)
Nagrody są rewelacyjne i dobrze, że ktoś je kiedyś wymyślił, jednak nie powinniśmy ich rozdawać non stop bez żadnych zasad.
Można wykonać z podopiecznym na ostatniej stronie zeszytu logopedycznego tabelkę, w której będziemy wpisywać konkretne umiejętności, możemy tam umieszczać stempelki, drobne naklejki, własnoręcznie narysowane buźki. To wszystko po to, aby zmotywować do pracy w taki sposób, że dziecko będzie widzieć swojej osiągnięcia czarno na białym; np. udało nam się wywołać daną głoskę i potrafimy ją odpowiednio wymówić w nagłosie, śródgłosie i wygłosie wyrazu, ale pracujemy jeszcze nad mową spontaniczną. Dla nas to małe gesty, dla "naszych dzieci" - małe WIELKIE osiągnięcia (pisałam o tym w poprzednim poście). Z końcem roku szkolnego można rozdawać dyplomy za dzielne uczestnictwo w zajęciach. Znane zeszyty logopedyczne mają gotowe wzory dyplomów, które można wręczyć, jeśli uda nam się wypracować daną głoskę - to też fajny pomysł.
Osobiście jestem przeciwna rozdawaniu słodyczy, sama tego nie robię. Chociażby ze względu na to, że nie każde dziecko może je jeść, coraz częściej mamy do czynienia z cukrzykami lub uczulonymi na różne składniki. Nie mniej w przypadku okazji takich, jak Mikołaj, czy Dzień Dziecka nie uważam tego za coś złego (pod warunkiem, że znamy dzieci i wiemy na 100%, że nie będzie z tego więcej szkody, niż pożytku).
Komentarze
Prześlij komentarz