Przejdź do głównej zawartości

Kiedy dziecko chce skrócić zajęcia...

W swojej praktyce logopedycznej spotkałam maluchy, które próbowały wymusić na mnie wcześniejsze zakończenie zajęć. Zazwyczaj były to dzieci z problemami na tle emocjonalnym, które wiedziały, że w pokoju obok jest mama lub tata.
Płacz, a niekiedy krzyk dziecka sugerują rodzicom, że dzieje się coś złego. Trudno się dziwić, że jedna, czy druga mama niczym torpeda wpadały do pokoju, w którym mieliśmy zajęcia, aby sprawdzić o co chodzi. Kiedy zobaczyły, że nie dzieje się nic złego, były już spokojne i w razie "powtórki z rozrywki" zapewne z niewyobrażalnym bólem serca i milionem scenariuszy, które kłębiły się w mózgu biednej mamy, pozostawały "w swoim pokoju" do czasu zakończenia zajęć; ale nie przez dziecko, tylko przez terapeutę!
Taka mama to mądra mama, to mama skarb, która wie, że owa konsekwencja sprawi, że wychowa dobrego i mądrego młodzieńca, który będzie czuł się przez rodziców kochany, a jednocześnie będzie wiedział, że każdy ma jakieś swoje obowiązki. Taka postawa rodzica znacznie ułatwiała mi pracę z dzieckiem, a terapia przynosiła wtedy oczekiwane rezultaty. Niestety bywali też tacy rodzice, którzy reagowali na każde "widzimisię" swojej pociechy; w jednym z przypadków doszło nawet do sytuacji, w której dziecko postawiło mamie warunek, że będzie pracować tylko wtedy, kiedy mama będzie cały czas siedzieć w pokoju... Byłam wtedy jeszcze na studiach i zwyczajnie nie miałam odwagi zwrócić uwagi, chociaż subtelnie starałam się to robić. Nie chciałam się wymądrzać i wchodzić w kompetencje rodzicielskie...

Podczas zajęć logopedycznych w szkole również raz na jakiś czas trafię na absztyfikanta, który próbuje coś kombinować. Specyfika jest całkiem inna, bo po pierwsze: nasze zajęcia trwają tylko 30 minut, po drugie: zazwyczaj za drzwiami gabinetu nie czeka rodzic. Dzieci kombinują, że chce im się siku, że wiewiórka skacze po drzewie i wiele innych... Kiedyś pisałam o tym, że każdy ma prawo mieć gorszy dzień i doskonale to rozumiem. Ale absolutnie nie kończę zajęć przed czasem, każde moje działanie ma walor edukacyjno-terapeutyczny. Przecież ćwiczenia ogólnorozwojowe lub chwila rozmowy na temat jakiegoś problemu to wartościowe doświadczenia.

Takie z pozoru błahostki są cenną lekcją na drodze do samodzielności i obowiązkowości. Każdy ma swoją rolę i zadanie do wykonania w społeczeństwie. Każdemu z nas czasami po prostu się nie chce i nie ma na to rady.
Dziecko, które od początku będzie dyktować rodzicom/terapeucie warunki, trudno będzie przekonać w późniejszych latach do wielu istotnych rzeczy. Niekonsekwencja rodziców/terapeutów w wyżej przytoczonych oraz w wielu innych sytuacjach, które zapewne każdy zna z własnego doświadczenia, może mieć straszne i smutne skutki w przyszłości.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zapobiegać wadom wymowy?

Tak wielu rodziców zastanawia się, dlaczego ich dzieci borykają się z rozmaitymi problemami komunikacyjnymi i artykulacyjnymi. Często boją się wizyty u logopedy oraz przebiegu samej terapii. Po części to rozumiem. Zajęcia bywają stresujące; niemożność wymówienia wyrazów we właściwy sposób, trudności z ułożeniem artykulatorów i wiele innych mogą powodować frustrację u dzieciaków. Jak zatem działać już od najmłodszych lat, aby do minimum zredukować zagrożenie wystąpienia wad wymowy? 1. Kiedy pojawia się nowy członek rodziny, wszyscy chcą dzieciątko "ojojać", a co za tym idzie, mówią do niego tzw. językiem nianiek/matek. Wiem, że osobiście do swojego maleństwa będę mówić poprawną polszczyzną, dlaczego? Bo zanim dziecko zacznie mówić, to słucha i obserwuje buzię swojego opiekuna. Jeśli są to złe wzorce istnieje ryzyko, że samo nauczy się mówić właśnie tak, jak do niego mówiono. Zatem starajcie się mówić do malucha normalnie, bez deformowania słów, czy specjalnego przekrę

Utrwalanie prawidłowej wymowy w mowie spontanicznej

Często bywa tak, że w gabinecie uda nam się wywołać daną głoskę; w nagłosie, śródgłosie, wygłosie. Pojawiają się nawet prawidłowe realizacje wyrazów, zdań, ale po zajęciach maluch dalej mówi "po swojemu". To wcale nie oznacza, że robimy coś źle, że nie umiemy nauczyć! Spontaniczne realizacje to zawsze najtrudniejszy i najdłuższy element terapii.  Co możemy z tym zrobić? Na pewno robić dalej swoje. Sam fakt, że dana głoska "wskoczyła" to już sukces, ale trzeba wieeeluuu powtórzeń, aby prawidłowy nawyk się utrwalił. To trochę, jak z nauką różnych umiejętności, np. gry na instrumencie. Na początku nie wychodzi nic. Stopniowo uczymy się nut, ich odczytywania, aż w końcu próbujemy wydobyć z danego instrumentu dźwięk. Możemy pominąć naukę nut (w logopedycznym rozumieniu ćwiczenia przygotowujące do prawidłowej realizacji danej głoski), ale nie mamy pewności, czy granie ze słuchu zawsze wystarczy (logopedycznie: możemy nauczyć się prawidłowo realizować daną głoskę

Czy leworęczność to powód do zmartwień?

Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie zaniepokojona koleżanka. Pani w przedszkolu powiedziała jej, że dominacja lewej ręki u dziecka będzie miała straszne skutki w przyszłości i że natychmiast trzeba coś z tym zrobić. Przede wszystkim trzeba zachować spokój, spojrzeć na dziecko wieloaspektowo (pod kątem tego, co już zostało wypracowane, czy w domu są wykonywane jakieś ćwiczenia) i nie straszyć biednych rodziców! Jeśli dziecko wybrało lewą rękę, jako dominującą, trzeba je w tym wspierać, nie można pozwalać na używanie rąk na zmianę lub obydwu jednocześnie. Ważne jest jednak, aby nie przestawiać dziecka z lewej ręki na prawą! Do skutków leworęczności zaliczymy na pewno opóźnienia w sferze manualnej. Ruchy mogą być nieprecyzyjne, nieporadne, dziecko może być niechętne do wykonywania zadań manualnych, problematyczne może się okazać posługiwanie narzędziami (może, ale nie musi!). Podczas nauki pisania często spotykanym problemem jest odwracanie kierunku stawiania znaków. Prawdopodo