...jestem przekonana, że nie tylko ja raz na jakiś czas słyszę taki tekst od podopiecznego.
Zaczynając swoją drogę zawodową wydawało mi się, że będę nieugięta i rzeczywiście każde zaproponowane przeze mnie zadanie będzie musiało zostać wykonane przez dziecko od początku do końca. Codzienność oraz liczne doświadczenia jak zwykle pokazały, że nie wszystko jest takie proste do wykonania.
Oczywiście, dzieci muszą uczyć się konsekwencji; w domu, w szkole i w moim gabinecie. Jednakże każdy z nas ma prawo mieć gorszy dzień, czuć się kiepsko, być niewyspanym, złym, głodnym itd... Z tego też powodu niekiedy decyduję się na modyfikację lub nawet zamianę jakiegoś zadania na inne. Aby jednak mój podopieczny wiedział, że zaproponowane ćwiczenie jest dla niego ważne i wolałabym, aby mimo wszystko zostało wykonane, zawieramy umowę: nastawiam dziecko na konkret - umawiamy się, że to zadanko, które w danym dniu sobie ominiemy, wykonamy na początku następnych zajęć. Często pokazuję je dziecku, aby nastawiło się psychicznie, że kolejne spotkanie rozpocznie się właśnie od tego ćwiczenia. Z jednej strony wykazuję empatię i zrozumienie dla sytuacji, bo przecież każdy ma prawo czasami czegoś nie chcieć; z drugiej wydaje mi się, że jednak jestem konsekwentna, często np. zapisuję sobie w notatce (dziecko widzi, że piszę), abym czasem o tym nie zapomniała. Wielokrotnie doświadczyłam, że takie sporadyczne odroczenie jakiegoś zadania wpływa bardzo dobrze na moją relację z dzieckiem.
Gorąco zachęcam do wypróbowania mojego sposobu. Osobiście widzę same pozytywy takiego postępowania. Oczywiście nie powinno się to zdarzać co zajęcia, ale raz na jakiś czas naprawdę nic strasznego się nie stanie, a wręcz przyniesie to korzyści :-)
Komentarze
Prześlij komentarz